Kwiecień 2014
P
|
W
|
Ś
|
C
|
P
|
S
|
N
|
|
1 |
2 |
3 |
4 |
5 |
6 |
7 |
8 |
9 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
|
|
|
|
|
|
•
Turystyka
»
Atrakcje
»
Punkty widokowe
|
|
Koczy Zamek
|
„O Kocim Zamku”
W górach Beskidach, w niewielkiej wiosce, jest taka górka, co Koci zwie się.
Piękna ta górka u stóp Gołówki, choć Ochodzitej sięga do połówki.
I nigdzie w Polsce takiej nie ma, jak Koci Zamek, choć zamku nie ma.
Ale w dzień, bardzo piękna góra, Staje się nocą smutna, ponura.
Pod nią są wielkie lochy, piwnice, wszystko okryte jest tajemnicą.
Rody zbójnickie tu grasowały, po Ondraszkowi skarby zostały.
Dotąd są jeszcze na Kocim Zamku w szczelinach duchy, co strzegą skarbów.
Straszydła jakieś widzieli ludzie: to biała dama stała na skale.
Lecz to nieprawda, to były właśnie o „Kocim Zamku” legendy, baśnie
Które mówili starzy górale, że było słuchać jęki, stukanie,
Jak zegar uderzył dwunastą w nocy, duchy widziano na własne oczy.
Lecz Koci Zamek po dziś dzień stoi z młodych górali nikt się nie boi.
Stare legendy się uciszyły, Pewnie się duchy wyprowadziły.
Jan Kubaszczyk – Koniaków
O Kocim Zamku w Koniakowie
Wiele mamy w całej Polsce starych zamków z dawnych czasów. Jedne jeszcze stoją całe, z drugich zostały jeno ruiny albo zgoła kupa kamieni. Takiego jednak zamku, jaki mamy w Koniakowie, nie znajdziecie w całej Polsce. Bo też dziwny to zamek. Jest zamek – i nie ma zamku. Kiż grzech? Czary czy co? Jest zamek - i nie ma zamku! O tym to zamku, co to jest, a nie ma go, dziś wam opowiem.
Trzysta roków temu, jak zaczęła powstawać nasza dziedzina, Koniaków, przychodzili haw od słowackiej granicy, od Wołoszczyzny i Siedmiogrodu pasterze i osiedlali się na polanach leśnych w naszych groniach. Nasza Ochodzita była jeszcze wtedy cała pokryta lasami. Niedaleko Ochodzitej, na wschód ku Żywcu, jest niewielki groniczek, wysoki na jakieś osiemset metrów.
Jednego dnia przyjeżdża z paroma pachołkami młody jakiś człowiek. Z bogatego ubioru i końskich rzędów widno, iż pochodził z jakieś możnej rodziny. Stanął na odwieczerz na tym groniczku i rozłożył się na spoczynek. A widok tu stąd przestraszny: kany jeno oko obrócisz, wszędy gronie a gronie. Od wschodu ciągnie się długie pasmo Pilska i Beskidu Wysokiego. A kapinkę dalej ku południu bielą się szczyty Tatr. A zaś na południu od poszarpanego horyzontu odcinają się poszarpane stoki Rosućca i Krzywania we słowackiej Fatrze. Od zachodu dolinę Jabłonkowską otaczają pasma Wielkiego Połomu i Łysej Góry. A dalej, jak okiem sięgnąć, ciągną się góry morawskie. Od północy długie pasmo Baraniej Góry.
Młodemu temu człowiekowi strasznie się to uzdało i umyślił se tu się osiedlić. Drzewa ani kamienia nigdy u nas nie chyba, tóż też niedługo potem na samym wierzchu tego groniczka stanął wielki kamienny zamek. Prawdziwy zamek.
Ten młody człowiek był to Madziar, a nazywał się Koczy. Był synem węgierskiego barona i jedynym dziedzicem wielkiego majątku. Stary graf Koczy wybrał dla syna córę jednego z węgierskich baronów na żonę, ale młody Koczy ani czuć o baronównie nie chciał, ani mu też do żeniaczki nie było pilno.
Stary graf zagroził synowi, że jak się z nią nie ożeni, to go wydziedziczy i zamknie w klasztorze. Wtedy młody graf zebrał parę wiernych mu pachołków, uciekł z Węgier, przekradł się przez granicę i tak znalazł się w Koniakowie. Jakem padał, postawił se zamek i zaczął tu żyć. Był bardzo dobry dla chłopców i koniakowscy górale chętnie robili na jego ziemi, którą razem z tym groniczkiem odkupił od żywieckiego arcyksięcia Habsburga.
A wtedy była w Koniakowie krasawica nad krasawice Nie było jej równej. Wysoka a gibka jako jedla. Nóżka u niej drobniuśka, jako u sarny, liczko zaś miała, jak słoneczko o wschodzie. Kosy długie, jasne sięgały do biodra. Najszumniejsze zaś u niej były oczy – czarne jak noc. Jak jeno pozdrzesz do nich, to ci aż mrowce przechodziły po grzbiecie. Uwidział ją raz nasz młody graf i jakby co do niego strzeliło. Skończyły mu się spokojne chwile, miejsca se znajśc nie mógł. Schudnął, zmizerniał, a fórt jeno wzdychał a wzdychał „Ta albo żadna” – padał.
Uwziął się młody graf na szumną Jadwiśkę. Schynął ze siebie hrabiowski strój, a wdział nogawice i bruclik i zrobił się góralem. Coby się jeno przypodobać pięknej Jadwiśce. Dziewczęciu się też młody graf podobał. I tak niedługo się młodzi pobrali i szczęśliwie żyli przez rok. I dobrze.
Aż tu jednego dnia wpada do uherskiej granicy mały oddziałek wojska, a przewodzi mu stary graf Koczy. Chladał syna na wszystkie strony i tak znaszedł się w Koniakowie.
W straszny gniew wpadł stary graf , gdy się dowiedział, że jego syn – grafowskie dziecko – ożenił się z prostą góralką. „Trzeba synowi wybić z głowy jako ten niezdrowy romans”. Ale syn ani czuć o tym nie chciał. „Co tu robić?”. Stary graf kazał swoim pachołkom porwać Jadwiśkę. A gdy się broniła – w zamieszaniu jeden z pachołków trzasnął ją czekanem i niechcący zabił na miejscu.
Ciało młodej grafini stary graf kazał wchynąć do przepaści, co się tam pod tym groniczkiem mieściła. Wtedy syn rzucił się ze swoimi dzielnymi pachołkami na oddziały swojego ojca. W bitce, która się wywiązała, stary graf został ciężko ranny i wnet potem umrzył na rękach syna. A syna, gdy się opamiętał, że stracił umiłowaną żonę i własnego ojca, ogarnął okrutny żal i stracił rozum. Jednego dnia zamek podpalił i o wschodzie słoneczka zniknął bez śladu.
I tak się smutnie skończyła ta historia. Jeno w tym miejscu, kany leżała młoda grafini, wyrosły kwiatki. I nasi ludzie dziś nazywają te kwiatki „jadwiśki”. Chłopi potem rozebrali się ostatki zamku. Nic już nie zostało po nim. Od miana tego grafa groniczek ten nazwali Kocim Zamkiem.
Padałem, że jest zamek - i nie ma zamku. Bo nazwa po nie została. A nocami w kamieniołomie coś jęczy i płacze. Ludzie padają, że to dusza młodego grafa fórt chlada Jadwiśki koło Kociego Zamku.
Z Archiwum GOK
|
|
|
|
|