Kwiecień 2014
P
|
W
|
Ś
|
C
|
P
|
S
|
N
|
|
1 |
2 |
3 |
4 |
5 |
6 |
7 |
8 |
9 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
|
|
|
|
|
|
•
Historia
»
Opowiadania i scenki
»
''Czarna chmura nad Baranią'' - sztuka regionalna w 4 aktach
|
|
''Czarna chmura nad Baranią'' - akt 1
|
Akt I
Scena 1
Kuba owczarz ubrany w nogawice, kopyca, kierpce, notkącz, guńkę, zabrudzoną grubą koszulę lnianą, szeroki pas skórzany, fajkę i toporek. Scena przystrojona w zielń, ozdobiona świerkami, zaopatrzona w naczynia i przybory sałaznicze: czerpaki, obojki, gielaty, warzechy, rogule, ryniki, ławeczkę i inne.
Kuba: Ho! Ho! Ho! Ho! Hoho! Ho! Ho! Ho! Trzeba se kapkym ty piersi I te pliciska wyrobić, wygimnastykować tym świźim powietrzim.
Jewka: ( W dali wysoko) I hu! Hu! Hu! Hu!
Kuba: Hm ta nasza Jewiczka też se ty swoje piszczki sztymuje. (Słychać kukułkę, drozda, dzikie gołębie i inne ptaki i zwierzęta dające się naśladować). (Chór wyska) aji babeczki co borówki zbierają u Głąbiarnie teś se wyskają. Wszecko się to budzi radośnie i wesoło, tak się to powaido śe piękny ranek to bogaty ranek. A teraz set eś jeszcze na tyn początek zaspiwóm i zanucim, niech tam ludzie czujom że owczor Kuba żyje na sałaszu (śpiewa). Gronie nasze gronie, hale nasze hale Zanim są sałasze, cieśmy się górale Cieszy sko kumora ostrzy sobie zymby Chce wyrwać górolom kąsek chleba z gymby Ale my nie domy odebrać sałaszy Bo ich zasadzili pradziadowie nasi Pradziadowie nasi sadzili pralasy Usz do nas góroli idą smutne czasy.Teraz usz wiem czemu nom ci wiedyńscy panowie chcą ty nasze sałasze odebrać. Zajedno bo się tu w tych gróniach nie ugońci twardzi polocy obsadzili, a po drugi ta wspólno gospodarka i ta wspólno praca się im teś nie podobo, to im zawsze i straśnie boli, że to polskiemu chłopu idzie na rękym. Jaki by to był kłopot w chałupie jakby się trzeba tropić z porą łowieczkami, pram zwada i niezgoda by zapanowała w sąsiedztwie. A tak se każdy pośle owieczki na sałasz, przydzie se na łowieczki baczować, zabiere se syreczek do łochtuszki zieńcicym do obońki no i zwijo ku chałupie. A tu tako smutno wiadomość narukowała do tych maszych groni że nóm ci członkowie austryjacki rodziny chcóm odebrać sałoszom. Przeca górol bez sałasza jak ryba bez wody. Ach! dyby my to gorale mieli swoją ojczyznym Polskym ukochanóm, toby ty sałasze mogły prziść na własność Polski i cały naród by z tego korzistoł. Ale nie tak coby jedyn pływoł w dobroci i rozkosi a drugi umieroł z głodu. (Siado i podpiero głowym na kolana). A przeca ta niewola jest cięśko i dusi nas okropnie, a tu nie widać źodnej kropelki wolności. A przidom jeście gorsi czasy dla nas, tyn dwugłowy czorny orzeł będzie nas drzył pazurami aś do krwi i kości. A jak się rany podgojóm to będzie drzył na nowo. Straszne będzie to wydostani się z tej smutnej niewoli. (zatyka uszy). To kosztuje trudów, płaczu, jęków, męczarni, boleści, trupów, poźarów. Okropne to bedóm chwile. Kaźdóm niewole trzeba twardo wykupić. (wstaje i grozi pięściami). Ale aji na tych wiedyjskich tyranów przidzie chwila zemsty i odwetu. Pospadajom stych kosztownych tronów. Będzie to chwila wyzwolenia ciemiejźonych narodów i choć wtedy stymi bystrymi falami naszej ukochanej Wisełki popłynóm nasze łzy, ale usz popłynóm przez wolny Kraków prze z wolną Warszawę do polskiego morza. A we Wiedniu spadnie z głowy cysarsko korona i przidzie do historyje jako gnymbicielka polskiego ludu.
Jurek: (upada ze złotom koronom w rynce uciesiony podskakuje z radości). Ujiczku alech dzisio mioł ścięści.
Kuba: (zdenerwowany) jaki ścięści? Co za ścięści? Cóś to moś w tej gorści?
Jurek: Najprydze wóm powiadóm cobyście no tóm ławeczkym nie siadali bo was tam pichnie i dziubnie.
Kuba: (ze złościom) cośmi teraz gwarziś o ławeczce dy jo cie się pytóm skyl mósz tóm złótóm koronym.
Jurek: Na dy usz to taki musi być tóś wóm opowiem: tu chore nad tóm dudławóm jedlóm na taki wielki skrziźali lezi se okropne gadzisko poswijane w taki wielki koło i wypiyko się na słoneczku a tak się prociw słóneczka blyści jako dyby był ze ścierego złota, a mo taki nadynte brzusisko (pokazuje na swój brzuch) jako dyby mioł jakóm sarnym zeźranóm i śpi jako zabity, bo jest naźrany. Wedla niego leźała ta koruna złoto i jo się podkrot pocichućku drapnół korunym i wnogi ky kolybie, a gadzisko se spi dali jako kłoda.
Kuba: (wystraszony i wrześci) Jurek kryste Jezusie nies tóm korunym nazot i połósz na to samo miejsce bo bedymy nieścieśliwi, bo to jest koruna złotogłowca, krola wszeckich gadów i potworów. Jurek jak się tyn złotogłowiec obudzi a nie uwidzi swoi koruny tóś gwizdnie na rozdwojonym jyzyk to se wszeckich strón zesypiom się na nas gady loszczury i insi potwory i zeźróm nas z sakompikom z bydełkym i całym kyrdelym. Jurek leć bo nasie zici jest na minuty porachowane.
Jurek: (troszkym zmiyszany) Na kiś teś djabli i cierci źe ty koruny sóm dlo nas taki niebespieczne, wszecki nas chcóm mordować zabijać i ześrać. Tóś we Wiedniu teś mómy takigo złotogłowca co nas…
Kuba: Jurek! Uwijej się bo za chwilym mogom ci biedni górola pozbyć cały mojóntek (sturko Jurka) wóli tebie.
Jurek: (z mamranim) Wiyncel tego strachu niś tego…
Kuba: Przeca z tym złotogłowcym ni ma nic do granio. Na wyrch Barani się chynyły na to gadzisko dwa miedźwiedzie i zaczyna się wojna, a jak tyn złotogłowiec gwizdnół na tym jynzyczisku to ze wsieckich strón chybały się gady na tych miedźwiedzi. Ty miedzwiedzie tak straśliwie ryczały, ze ludzie pozwychodziły z chałup i ze strachu rzykali. Taki to było smutne i otypne. A z miedzwiedzi nie zostało nic insego jyny porym kostek, a na tym placu wojny połómane drzewa co się nim miedzwiedzie broniły. (Słychać gwizd na palcach Kuba się zlynkł). To Jurkowe gwizdani, chce mi strachu naganć ze to słotogłowiec pisknół. (patrzy na ławkym) Przeca tu nic nie widać coby mogło pichnóć, (siado i wyskakuje w górym) chrómski Jurek jako on to zgrabnie wymyślił. (Przypatruje się i objaśnio). Tu pod ławeczkóm w tym króliczku jest wbito jegła a w tej desecce jest dziurka wywiertano jak się ta deseczka ognie pod jakim ciężarym to ta jegła przebijo się przes tom dziureczkym w ławeczce i wiela ji wyndzie na wyrch tela się ji wbije do siadaczki, a jak się deska wyprości to się koniec jegły straci kiery głupi tego to wiyńcej razy dostanie, (słychać śpiew drozda) drozdeczku, drozdeczku tymi jakosi smutnie spiwoś, pocinoś mi jakosi fulać (sypie mu zbozi). Abo będzie jakosi smutno przemiana, abo sie czas zepsuje, (słychać pisk saren). Chop dyć sarny usz teś walom ku kolybie, musim im teś dać po kojścićku placku. (Biere placek i podaje) usz was tu boroczki trzicet roków futrujym, wiela jo usz teś tego sarniego pokolynio wychowoł, tobych mioł tych moich nejbliźsich sąsiadów nakarmionych.
Jewka: (śpiewa) Owczorzu, owczorzu z połomanym zatkym, Nieświecici chodzić za tym drobnym statkiem (wysoko) Hi, hi, hi, hi…
Kuba: Basama teromtego takmi Jewićka szumnie zanuciła
Jurek: (śpiewa) Jewiczko nałożeś, wydać się nimoźeś Jak kapkym podrośnieś gymby mi dać moźeś
Kuba: No ciekawych jako się teś tam Jurek z tym złotogłowcym sporządził, musioł mu tam cimsi dokucić.
Jewka: (śpiewa) Gymby bych ci dała ale mama krzicóm Iźe takóm dziywkym debli w piekle smycóm.
Jyrek: (śpiewa) Nie bój się Jewiczko maminego krzyku Ale się wystrzegej istebniajskich smyków.
Jewka: (śpiewa) Niestarzejsie o mnie owczorzyćku młody Gymby bych ci dała, chybio ci urody.
Scena 2
Jewka: (wchodzi i siada na ławeczkym i wyskakuje z krzykym w hórę – patrzy na ławeczkym). Tu ni ma nic to mie musioł szyrszyń uszcipić
Kuba: (śmieje się) – to mosz Jewiczko za to ześ mi tak szumnie zaspiwała o tym połomanym zatku, zaros cie pombociek skorali.
Jurek: Ale wóm teraz cosika pieknyjsiego zaspiwóm. Idzie owczorz gróniem pod zielonym piórem, Piórko się mu chwieje dziywczyn się mu śmieje.
Kuba: Ej Jewiczko Jewiczko mie się usz ta stóm kosóm śmieje.
Jurek: (wchodzi i rzuca gadu pod nogi). Jewiczko oto mosz szniurkym do włosów.
Jewka: (Kwici wylyknióno i tuli się do Kuby) Maryjko świynto got got wrzeczynica.
Kuba: (skacze ku Jurkowi ze złościom) Jurek na cóś to robiś ty głuptoku par tyby jóm tak wrzót chycił.
Jurek: Na sałaszu wrzodu ni ma tu muszóm być ludzie odwaźni wiesioli i silni, a nie taki trzęsigaćki co się każdej fabule boji. Tak jakoście mie tym złotogłowcym strasili jo korunym zaniós i położyłech mo jóm na to samo myjco jako była, a potym jech go kamieniami zajón got się obudził dopot korunym i wczągnął się do taki rozpadliny skalnej.
Kuba: Być rot źe złotogłowiec mioł więksi rozum jako ty bałamóncie bobyś isto widzioł co by sie to robiłp dybyć tej koruny nie oddoł. To jest taki okropny potwór jak się czołgoł tym gąszczem pod Uglorami to się ty smyreczki ogibały, a zresztóm jo usz nie chcym ani gwarzic o tym. A tego kajżeś zaś zakatrupił (kopie gadu nogóm).
Jurek: Pociuwejcie ujiczku ta siwula staro wdycki przed dojynim uciekała do gąszczu i nigdy mlyka ni miała, mie to było straśnie dziwne i poszełech za nią a una se stoła w tym gójszczu i rumiegała a kole nogi miała owinione to gadzisko i wodojone wsiecko.
Jewka: Nale chruza coś strasznego.
Jurek: Siwula się mie zlynkła i skociła, got odpot i jo go pac po głowie zabiłech go zaroz.
Kuba: Ale teś trzeba poros posłać po Karcha z Leśnicy niech se tóm siwulym biere bo una z tesknice za tym gadem zdechnie, bo usz tu aji z krowami były taki wypadki, a gadu weś Jurzićku zawieś na gałąskym podstaw pod niego jakóm śkorzupym coby sadło śniego wykapało bo to jest najlepsi lykarstwi na suchoty, zaś będzie porym grajcarków na tabaczkym.
Jurek: (przes zapomnienie siada na ławeczce) i wyskakuje w górym trzymjąc się za tyłek – (Kuba i Jewka śmiejóm się z niego.)
Jewka: Widzisz Jurzićku gdo pod kim dołki kopie sóm do nich wpado. (Jurek dopod gada i z gańbóm ucieko spod kolyby)
Jurek: (ze scynóm) Na tej ławećce bedóm jeście nie tacy panowie skokać.
Jewka: Jo wiem na kogo to mo narychtowane.
Kuba: Powiedz Jewka na kogo.
Jewka: Un mi wdycki powiadoł źe narychtuje cosika na tych panoćków co się tu ciasym przechodzóm bo iźe to sami śpiedzy i przeźyrajóm tu w tych gróniach wiela się tu młodych ludzi ukrywo przed wojskym, a potem posyłajóm bielaników szandarów i chytajóm ty chłapciska do porwozów.
Kuba: Ciułech Jewiczko źe se tu chcecie jakómsi muzykym urządzić na sałaszu.
Jewka: (głosce Kubym podchlybnie). Na chcymy ujiczku chcymy, prydóm tu dziewki i pachołcy od Skały, z Leściny, z Pietroszónki aji fojtowo Zuska tu przidzie.
Kuba: Wiem źeście sóm teś młodzi i teś się wóm jakosi uciecha nalezi i nimóm nic przeciwko tymu, ale się i tak niepięknie śniło, drozdy tak smutnie spiwajóm a kuwik całymi nocami wrześci nad kolybóm. Ej Jewiczko to ni ma na dobre, cosika was moźe przedlecieć – (i woło) Jurek! Jurek!
Jurek: Cho! Cho!
Kuba: Zatrómp tam na baczym bo trzeba dojić a potym przyźiń owieczki i zawrzyj do koszora. A ty Jewka teś ić po krowićki (Jurek trąbi na trómbicie).
Bacza: Cho cho idym idym.
Jewka: (Wychodzi i po wytrąbieniu śpiewa) Paście się owieczki wokoło kolyby Dejcie nóm syreczka to niebedzie biedy. (Jurek dołącza ze śpiewem). Zaspiwej owczorzu między potokami Dyćmy z tego dumni ześmy Polokami Pokyl ta Wisełka płynie po dolinie Potyl na Barani polskość nie zaginie Choć z Wiednia panowie zgrzytajóm zymbami My Polskym skrzesimy my chcemy żyć sami.
Jurek: Ej góra.
Scena 3
Bacza: (ubrany w góralski strój) – Witóm was.
Kuba: Dziękujemy teś-my was.
Bacza: Oto teś moś Jakubie kapkym tabaku a bier chuteczki poci chcym cosika opowiedzieć. Idym se od skały ku Stecówce a tu se siedzi wilk na wykroci i wyje, a jo se przysieł ku niemu pocichutku ze zatku i łap go za chwost, jako jech go chciał przes pleca przechynąć toś oto widziś (pokazuje ogon z wilka) chwost się mu złuścił a wilk z tym dypcym uciekł do gójszcza (śmiejom się obydwaj).
Kuba: To tu się jeście czujeś na siłach (słychać zwónki owiec Jewka wysko i woło ugzylalala, Jurek choko i gro na fujarce). Nasz kyrdyl usz blisko ale jeście mi teś powyccie co tam kany nowego w dziedzinie.
Bacza: W dziedzinie tam niedobro nowina o tych sałaszach źe nóm ich tym arcyksiążę odbiere przymusowo.
Jurek: Pojcie mi pomóc zawierać.
Kuba: Usz pódym (zwraca się do Bacie) a ty teś tu pozbierej ty przópiska i przić za mnóm.
Bacza: Ale se teś musim przed tym zaśpiwać, ty moje pluciska wyprugować (śpiewa) Gronie nasze gronie, Śląska ty ozdobo Wśród was serce płonie, człek czuje się sobą Hale nasze hale pełne górskiej paszy Juś dla was górali nie będzie sałaszy W Barani w Barani ponizi opuchu Scinoł chłopek jedlym spiwoł sobie chuchu Przysieł kniemu gojny chciał mu wziąć sikierym Ale mu i nie wzión bo się boł o skurym. (woło na Jurka) Jurek zatrąp teś tam na połednie. (zbiera gorki i wychodzi) Jurek trąbi na połednie.
Scena 4
Turyści: (wchodzóm pod kolybym i oglóndajóm z zainteresowaniem – pan i pani w stroju tyrolskim).
Pan: Nimand ist hier? (przyciszonym głosym) Wo sind die verfluchten polnische Desertieren, polnische banditen? (pan siada na ławeczkym I skacze w górym ze złością – przypatrujom sie na ławeczkym) hier ist nichts (pani bierze chusteczkym I ściera ławeczkym, pan znowu siada i skacze ze złościom do gory) Verfluchte bande.
Pani: (Znowu szuka i bada ławeczkym rykóm) – Schau mahlhier Habich nichts gefunden (pani siada na ławeczkym, skacze w górym).
Pan: (pan grozi pięściom) Ich werde euch lernen polnische Hunde.
Pani: Pst kommt jemand (wchodzą Kuba, Jurek, Ewka, Bacza – niosą mleko)
Kuba: Na cóś tu jacysika ponoczkowie nawściybili. Powlywejcie teś mlyczka do źberka, a przywitejmy się z tymo gościami.
Pani: (łamaną polszczyzną) dzień dobry Panowie.
Wszyscy: Dzień dobry, dzień dobry (witają się kolejno) Jurek ściska rękę że pan i pani krzyczą auuuu.
Pani: Stark sind się (Jurek śmieje się).
Kuba: Cóś was teź tu przygnało do Barani panowie?
Pan: Te piękne góry odwiedzić.
Pani: Frische Luft.
Jurek: Trzeba ich teź cim poczęstować.
Pan: Ja, ja trinken - picz, picz.
Kuba: Zrychtuj im teź cosika na pokrzepiyni.
Jurek: (Uśmiechnięty) Jo im usz tam cosika zrychtujym, coby pamiyntali źe się na Barani pokrzepili, jo okropnie rod tym jejich jynzyk poczuwóm.
Bacza: Dej im też dobrej hórdy.
Jurek: Dyć tu jest w cim wybrać (Jurek nabiera i podaje i coś Jewce do ucha szepce).
Turyści: Dziękuje, danke, danke.
Kuba: Napijcie się teź Panowie i powiydzcie skiyela wy pochodzicie?
Panowie: Daleko z Wiydnia, weit (Jurek trąca Jewkym i uśmiecha się)
Pan: (pokazuje na Jurka) Taki Ladny chłopiec, czemi nie sluzić w wojsku.
Pani: Czemu nie soldat?
Kuba: Jo się chytóm klaganio, a ty Jewka podej mi rynckym (Jewka podaje, śmieje się). Ja słuzić w wojsku, ja ofizier.
Pan: Ty ofizier a gdzie są te keiserliche wojaki? Jurek: Tam rumiygajóm w koszorze (słychać bek owiec) Usz wołajóm na mnie, chcóm iść walczyć za Waterland (śmieje się).
Turyści: (Groźóm Jurkowi) Nie tak błaznować.
Kuba: Jurek nie hamujesz to swoje pyścisko.
Jurek: Toć źe hamujym, bo dybych nie hamowoł to bych się inacy z nimi rozmówił.
Pani: (Stęka i odkłada czerpak) Auu, Bauch schmerzen (tak samo Pan chwyta się za brzuch)
Pan: Mnie też brzuch boleć (gonią oboje po scenie) Ach mój brzuch mein Bauch. (Jurek i Jewka śmiejóm się).
Bacza: Na cóś się to porobiło? (Turyści z narzekaniem uciekają).
Kuba: Jurek basama teremtete, ty ześ im musioł klogu przycyknóć do tej żeńcice (Jurek się śmieje).
Bacza: Na dyć im moźe bachora potargać, bo to silniyjsi jako rycynus.
Jurek i Jewka: Na dyby zeż chciało.
Bacza: To sóm ci porządni co to się smykajóm po sałaszach, śpiegujóm młodych pachołków a potym ich chytajóm do porwozów.
Kuba: (Nie może się wstrzymać od śmiechu) Dobrze im tak, wroga trzeba na każdym kroku wyrychtować (śmiejóm się wszyscy) Podziwejcie się z kapaliny mlyka szwarny kąsek syra (wyjmuje grudkym sera).
Bacza: Tóź ci się to chnet zebrało.
Kuba: Ale ty źeś Jurziczku za morowy, oni się teraz dziepro mogóm pomścić na tebie (wyjmuje syr i wiesza na okap, Jewka podstawia garnek). Przidóm bielanicy, chybóm cie do porwozów i pudzieś służyć panu cysarzowi do Bośni abo do Hercegowiny na dwacet roków coś ty se sóm poradziś.
Jurek: Jo wiym że sóm nic nie zrobim, ale jak się takich Jurków uzbiyro porym tysięcy to też cosika zrobióm.
Bacza: Prowda też to prowda, źe przidom taki czasy , że diabli porwióm tych burżujom z Wiydnia.
Jurek: (śpiewa) Na ci jo jest pies pruski, kujóm na mnie łańcuszki Na ci jo jest poddany kujóm na mnie kajdany.
Kuba: Nale Jurek, cóż tak ty figle w tobie grajóm, pamiętej, że człowiek dobrego się doczko ale złego też nie minie.
Jurek: Jo się też nic dobrego nie spodziywóm, bo człowiek kiery biere udział w wyzwoleniu ojcizny, tym przechodzi ciernistóm drogym ginie jako bohater, a jo bych se też zicił tak honorowo umrzyć.
Jewka: Nale Jurek, cóż to bełkocesz, na cóż by fojtowo Zuska powiedziała jakbyś mioł zginóć. Jurek: O tym teraz nie myślim, bo teraz myślim o wolnej Polsce, a nie fojtowej Zusce. Mie cygónka wróziła o ujcowi Kubie, ale wóm tego nie powiym.
Kuba: Jurek, czułech cie roz cosi we spaniu gwarzić, że ty bedzieś przi moji śmierci w jakiś zakratowanej dziurze.
Jurek: Ujec nie zacinejcie tej smutnej historyje.
Bacza: Co kogo czako to go nie minie, ale zanim nie zabodym, to fojciciek odkozali, że jakby się co złego na sałaszu robiło cobyście trąbili na trąbie. Pójcie haw gazdowie prziszli haw miechowie Owieczki rzezajóm, syreczek papajóm.
Kuba: Toto fajnie zarządzili, bo jo aże czerpnym, jak się to spómni jako jo tych zbójników rychtowoł a oni się mi odgrażowali że mi to szkarednie wróćóm.
Jurek i Jewka: Ujeczku opowiydzcie nóm to jeszcze.
Bacza: Opowiydz to jeszcze, bo potym się usz bedym broł ku chałupie.
Kuba: Jednego roku przechodziła się tu banda zbójników z jakisika wyprawy. Prziszli se tu na sałasz i zaczyni se tum swojóm zbójnickóm gospodarkym (zdejmuje syr, kraje i jedzą). Herst se kozoł zabić jagniym a ci drudzy zabili najszumniejszom rajsztakym ku Czubanuli (do Jurka) Jurek narychtuj baczowi kolyndym, a ty Jewiczko pomyj ty trzópiska i przi tym możeś poczuwać. Herst szeł na samym przodku i rozkozoł coby szli jedyn za drugim, a tyn wynzeł coby podowoł jedyn drugiemu od przodku ku zadku i zaś nazod. Jo się też za nimi dołóncił i byłech ostatni. Był okropny wiater chlapało do ocich mokrym sniegym, wynzeł przechodził z pleca na pleca, ku zadku i tyn ostatni myśloł, że jo też zbójnik i podoł mi cały wynzeł, zrobił jech jeszcze pora kroków, a potym jech się wrócił nazod, to żech bez odpocinku doniósł węzeł pod kolybym, zbójnicy się tam iże pobili, tóż jo się teraz spodziywom że się przidom zemścić.
Bacza: Na jak by się tu jeszcze wrócili?
Kuba: Na tóż na cóż nóm trómbym i tyn obusek, kieregosik bych trupym połoził.
Jurek: Jo bych też mioł szmak na jednego zbójnia. Na dyć mój toporek też nie chyba, chan uno na ten szklónce go wyprugujym widzicie na tym pnioczku.
Wszyscy: Widzimy, widzimy.
Kuba: Cobyć jyny pónbóczkowi okien nie wybił.
Jurek: (rzuca, słychać brzęk tłuczonego szkła) Usz brzinczóm Ponboczkowe okna (śmieje się).
Kuba: Na cóż w tebie siedzi ty gidzie gidowaty.
Bacza: Nale chruza kany, jo jeszcze takiego szpacu nie widzioł, ani usz nie uwidzim. No wiycie nie chce mi się od was odchodzić ale bedym się usz broł pomału (zabiera wszystko) żencicę do obońki do łochtuszki ser. (Jewka i Jurek mu pomagają). Zostańcie z Bogiem (wychodzi).
Wszyscy: Z Panym Bogiem (słychać muzykę z daleka).
Jewka: (klaska w ręce wysoko na dziewczęta, oni się odzywajóm).
Jurek: (chwyta Jewkę w tany i śpiewa). Zagrejcie mi gaździćki z tej siwej koziczki Co się mi utopiła jak wodzićkym piła. Hóśle moje hóśle zagrejcie mi skocznie Aże mi moja miła na łóżeczku uśnie. Kole nasi budy krzynczóm hóśle grajóm dudy Kole nasi budy muzyczka nóm gro Chycił górol swą górolkym Wywijajóm wściekłóm polkym Kole nasi budy brzynczóm hóśle jenczóm dudy Kole nasi budy muzyczka nóm gro.
Kuba: Nale Panie się zmiłuj, Jurek ci głupniesz, ci mosz chrabąszcze na mózgu, na przeca się też hamuj, uwidzisz że pycha chodzi przed upadkym. Jo usz idym, bo się dziwać no mogym na ty głupoty. Miyjcie się dobrze (podaje Jurkowi rękę).
Jurek: (zdziwiony) Na cóż się tak sy mnóm łączycie (Kuba macha ręką)
Kuba: Ech, człowiek nie wie co robi, taki móm złe przeczucie, jako bych cie usz mioł nie widzieć, stracim się wóm z ocich bo stary człowiek tym młodym przeszkodzo (jeszcze raz chce podać Jurkowi ręke, lecz macha ręką i odchodzi).
Jurek: Starsi ludzie się usz potym nie mogom dziwać, jak się młodzi bawią i cieszóm. (Słychać jak w pobliżu muzykę i śpiew). Wyjechoł furmanek z bicza wytoczył aż się w Młodej Górze głosek rozchodzi.
Jewka: Usz sóm tu! Usz sóm tu! Jurek wytańcisz mie?
Jurek: Tańcisz jako wół na lodzie.
Jewka: Poczkej Jurek aby jeny Jewka nie była przidatno, jak trzeba owieczki poganiać.
Scena 5
Wchodzą muzykanci, Jurek ich przechodzi z obońką i bije w nią zamiast bębna. Za muzyką wchodzóm pachołcy i dziewczęta.
Jurek: Witóm was teź wsieckich kolegów i dziyweczki (witajóm się wszyscy razem nawzajem). A teraz oto pokrzepcie się syrem (biorą sera po kawałku) a siadejcie też muzykanci, bowmy się bo na sałaszu strasznie czas ucieko.
Jewka: Teraz też wszyscy owięzioka. Wszyscy: Owięzioka, owięzioka!
Jurek: (zaczyna śpiewać) A jak zaczón bacza trómbić, zaczyno się dziewczyn budzić Dziywczyn budzić hej, hej przez zielony gaj. Nie trómb baczo w trzi godziny nie budźże moi dziwciny hej, hej, przez zielony gaj! Jak się dziywczyn obudziło z kumorki mie ywgoniło hej, hej, przez zielony gaj!
Jewka: (śpiewa) jak pudym do gronia… itd.
Parobek: Miołech galaneczkym czerwoną jak ruziczkym W okieneczku siodywała, wdycki na mnie wołowała, pój do mnie chwileczkym. Prziszeł pod okienko, jak się miywosz Marynko Do sebie mie przytuliła rączki swoje połoziła na moje serduszko.
Jurek: Dybyś była uciekała, uciykła byś była, ale żeś nie uciekała, ledwoś rada była (śmiech)
Jewka: Gdo mie dziśka wytańci, tymu się to opłaci, Gdo mie dziśka wyłechce, tyn dostanie co zechce.
Dziewczęta: (alarmują) Bielanicy, bielanicy, uciekajcie bo idom bielanicy.
Scena 6 Na scenę wpadają Bielanicy, żołnierze w białych płóciennych mundurach, łapią Jurka, krępują w porwozy. Jurek się broni, reszta ucieka. Dziewczęta prubujóm bronić Jurka, bielanicy targają je za włosy.
Jurek: Toporka mi dejcie.
Feldfebel: Rebelianty! Buntowniki! Polski Desertiere!
Dziewczęta: Nie dómy go zabrać! Nie biercie Poloków do wasigo wojska! (żołnierze kopią dziewczęta).
Żołnierz: Z Polski dobry gulasz. Nasz kajzer potrzebuje taki fajne soldaty (poklepuje Jurka) ach bude dobry soldat.
Jurek: Puście mie szatany, puście mie dręczyciele polskiego narodu bo choć cie Polskym rozebrali, to ducha polskiego się wóm nie udo rozebrać.
Turysta: (śmieje się) teras tobie brzuch boleć, masz zapłata za to mliko co chcieć kiszki potargać.
Jurek: Ciąk ode mnie ty podły psie, czymu jo ci więcej tego klogu nie poloł coby cie było potargało.
Feldfebel: Abmarsch (dziewczęta płaczą i bronią Jurka).
Jurek: Skończyła się moja młodość, skończyła się słoboda, zegnóm was dziywecki zegnóm cie piękno Barano (słychać bek owiec) żegnóm was owieczki, żegnóm cie bydełko kochane, pozdrówcie ujca Kubym (wyprowadzajóm Jurka, za sceną grajóm skrzypce)
Góralu czy ci nie żal… itd.
Kurtyna
|
|
|
|
|